Islandia to jedno z naszych podróżniczych niespełnionych jeszcze marzeń. Kiedy usłyszeliśmy więc, że ma ukazać się gra z Islandią w tle – wiedzieliśmy, że musimy w nią zagrać! Gdy naszym oczom ukazała się pięknie ilustrowana, klimatyczna okładka gry Reykholt oraz jej komponenty – drewniane znaczniki warzyw, oraz bajeranckie skrzynki do ich przechowywania – chęć zagrania wzrosła jeszcze bardziej. Czy robiąca wrażenie zawartość pudełka przełożyła się na fun z rozgrywki? Czy warto było sięgnąć po Reykholta od Portal Games?
Reykholt to najnowsza gra Uwe Rosenberga, który znany jest z takich planszówkowych hitów jak Agricola, czy Kawerna. Pan Rosenberg bardzo upodobał sobie tematykę rolnictwa i nie inaczej jest w przypadku Reykholta. W grze przenosimy się na Islandię, gdzie uprawiać będziemy warzywa: pomidory, sałatę, kalafiora, marchewkę i grzyby. Czyż nie oryginalny pomysł? Islandia raczej kojarzy się z zimnem i malowniczymi krajobrazami, gejzerami czy zorzą polarną, ale nie z rolnictwem. A jeśli już, to może jakaś hodowla zwierząt – w końcu na Islandii żyje podobno cztery razy więcej owiec niż ludzi. Skąd więc warzywa na Islandii? Okazuje się, że nawet w tak zimnym kraju jak Islandia, można uprawiać warzywa – pozwala na to wykorzystanie w szklarniach energii geotermalnej. Niemożliwe nie istnieje.
Z uprawy warzyw słynie szczególnie miasteczko Reykholt. W jednej ze szklarni – Friðheimar Greenhouse otwarto nawet restaurację, gdzie serwuje się potrawy z wyhodowanych na Islandii warzyw. Miejsce to szybko stało się popularną atrakcją turystyczną. Więcej informacji znajdziecie tu i tu.
W grze wcielamy się w rolę ogrodników uprawiających warzywa na Islandii. Konkurują ze sobą o wyhodowanie najlepszych warzyw oraz zaspokojenie apatytu głodnych turystów, którzy z każdym stołem oczekują coraz więcej.
Reykholt to ekonomiczna gra planszowa oparta na ulubionej mechanice Uwe Rosenberga – worker placement, czyli rozmieszczania robotników. Reguły gry są proste i łatwe do wytłumaczenia nowym graczom. Gra przeznaczona jest dla 1 do 4 graczy w wieku od 12 lat, jednak według społeczności najbardziej popularnego portalu dotyczącego gier planszowych – Board Game Geek – poradzą sobie z nią już 8-latki. Rozgrywka zamyka się w około godzinie. Reykholt to jeden z lżejszych tytułów od Pana Rosenberga. Świetnie nada się na wprowadzenie nowych, mniej doświadczonych graczy w świat planszówek.
Gra Reykholt jest bardzo ładnie wykonana. Piękne i klimatyczne ilustracje sprawiają, że już po pierwszym spojrzeniu na okładkę chce się w to zagrać. Jednak największe wrażenie robią bajeranckie skrzynki na warzywa. Można by po prostu znaczniki warzyw położyć obok planszy, jak w innych grach. Ale nie w Reykholcie – tu każde warzywo ma swoje miejsce, w specjalnie oznakowanej skrzynce. I właśnie te skrzynki robią największą robotę, to je kojarzymy z każdego zdjęcia z rozgrywki w Reykholta. Niby nic wielkiego, a robi bardzo pozytywne wrażenie.
Jedyne do czego można się doczepić, jeśli chodzi o wykonanie gry, to brak wypraski w pudełku. Zawsze nas to irytuje, kiedy poszczególne elementy gry latają luźno w pudełku. W Reykholcie wszystkie elementy gry umieszczone są w strunowych woreczkach. I może i można trzymać warzywa w skrzynkach, jednak jeśli układamy gry na półce pionowo, to ten patent się nie sprawdzi.
Reguły gry są bardzo proste. Każdy z graczy otrzymuje kartę ze skróconym przebiegiem gry, co ułatwia rozgrywkę, a także wprowadzenie do gry nowych graczy. Na plus oceniamy to, że akcje na planszy opisane są tekstowo, a nie tylko symbolami, jak w większości gier.
W grze mamy tylko jeden cel, a punkty zbiera się tylko na torze Zwiedzania. Gracz, który po siódmej rundzie osiągnie najdalszy stół na torze Zwiedzania – wygrywa. Mimo tak prostego systemu punktacji osiągnięcie celu nie jest jednak wcale proste.
Gra dobrze się skaluje. W dwie osoby gra się całkiem dobrze, na co niewątpliwie wpływa oddzielna plansza dla rozgrywki dwuosobowej, na której mamy okrojoną liczbę pól akcji do wyboru. Dla rozgrywki 3 i 4 osobowej mamy oddzielną planszę, przy czym grając w trzy osoby zasłaniamy część pól akcji.
Gra Reykholt prezentuje raczej średnią półkę ciężkości. Nie jest to ciężkie, mózgożerne euro typowe dla Uwe. Mimo osadzenia fabuły gry na pięknej i mroźnej Islandii, klimat jest raczej słabo wyczuwalny, co jednak jest typowe dla gier euro.
Optymalizacja to słowo klucz w tej grze. Liczba dostępnych do wykonania akcji jest bowiem niewielka. Mamy 7 rund, w każdej po 3 ruchy do wykonania w fazie akcji, co daje 21 ruchów w trakcie rozgrywki. Musimy je więc dobrze zaplanować. Gra wymaga kombinowania i nie przeciąga się zbyt długo, przez co unikamy znudzenia rozgrywką, jak np. w Piratach 7 mórz.
Zastanawiamy się czy większej liczbie odbytych rozgrywek nie popadniemy w schematyzm. Regrywalność gry poprawia jednak kilka zestawów kart usług. Jest to jednak jedyny zmienny element w grze. Zdecydowanie na plus oceniamy tryb przygody. Musimy przyznać, że nam ten wariant podszedł zdecydowanie bardziej niż standardowa rozgrywka.
Rozłożenie gry nie zajmuje wiele czasu. Aby zacząć grać, mamy do wykonania zaledwie kilka kroków:
Standardowa rozgrywka dla 2-4 osób składa się z 7 rund, a w każdej rundzie występują 4 fazy:
Tak w skrócie prezentują się reguły gry. Prawda, że proste? Diabeł tkwi jednak w szczegółach, bo mimo swojej prostoty, nie tak łatwo jest osiągnąć cel i zaspokoić gusta wymagających turystów. Swoje ruchy trzeba dobrze planować, tym bardziej, że mamy ich do wykonania niewiele w trakcie całej gry.
Szczegółową instrukcję znajdziecie na stronie Portal Games
To, co najbardziej przypadło nam do gustu w grze Reykholt, to tryb przygody. Urozmaica on rozgrywkę oraz nieco modyfikuje poziom trudności. W trybie przygody wybieramy do zrealizowania jeden z pięciu scenariuszy. Każdy z nich modyfikuje trochę zasady oraz ustala nowy cel gry. Tryb przygody wprowadza do rozgrywki także 12 kart Wydarzeń oraz nowe karty Usług.
Reykholt nie należy do najcięższych tytułów. Gra świetnie się sprawdzi w szczególności dla początkujących graczy, którzy chcieli by zagrać w coś bardziej skomplikowanego, wymagającego myślenia i planowania. Zasady są łatwe, a czas rozgrywki niezbyt długi. W grze mamy bardzo ograniczoną liczbę ruchów do wykonania, więc muszą być one dobrze przemyślana i zaplanowane.
W pierwszej chwili trochę obawialiśmy się o to, że po kilku rozegranych rundach można popaść w schematyzm. Jednak regrywalność wzmacnia z jednej strony kilka talii kart usług do wyboru, z drugiej zaś dodatkowy tryb przygody.
[vc_message message_box_color=”turquoise”]Więcej recenzji ciekawych gier planszowych znajdziesz TU.[/vc_message]