Gambia – kraj wzdłuż rzeki o tej samej nazwie. Dlaczego warto odwiedzić ten najmniejszy w Afryce kraj, mimo, że nie ma tu zbyt wielu atrakcji turystycznych?
Gambia może rzeczywiście nie ma do zaoferowania zbyt wielu ciekawych atrakcji turystycznych, jakie to możemy podziwiać w innych częściach świata. Ale zdecydowanie warto odwiedzić ten kraj, poczuć klimat Czarnej Afryki, doświadczyć gościnności lokalnej ludności, poznać miejscowe zwyczaje, kuchnię. Gambia wydała nam się idealnym krajem na pierwsze spotkanie z Czarną Afryką. Kraj jest bardzo mały, więc stosunkowo łatwo się tu przemieszczać. Ponadto nie ma problemów z porozumiewaniem się. Kraj był niegdyś kolonią brytyjską, więc niemal każdy Gambijczyk mówi po angielsku. Atrakcji turystycznych może nie ma tu zbyt wielu, ale jest kilka miejsc, które warto zobaczyć.
Podczas pobytu na wybrzeżu jednym z obowiązkowych punktów jest Crocodile Pool w Bakau, gdzie można dotknąć, a nawet pogłaskać krokodyla.
Drugim ciekawym miejscem jest Monkey Park w Bijilo. Tutejsze małpki są bardzo sympatyczne i przyjazne. Chętnie wyciągają łapki po orzeszki, w które warto się zaopatrzyć przed wejściem do parku.
Z wybrzeża udajemy się na wycieczkę wzdłuż rzeki Gambii. Pierwszy postój robimy w Parku Narodowym Kiang West. Niestety nie mamy szczęścia i nie udaje nam się zobaczyć w parku zwierząt. W oddali widzimy jedynie skaczące po drzewach baboony – afrykańskie małpy, które wydają niesamowite dźwięki.
Miastem wartym odwiedzenia jest Janjanbureh (Georgetown). Jest to miasto w całości położone na wyspie. Żeby się do niego dostać, trzeba przeprawić się małą łódką (ewentualnie promem, ale ten kursuje rzadko). W Janjanburesh zapoznajemy się z historią niewolnictwa. Udajemy się też na rzeczne safari w poszukiwaniu hipopotamów. Nasz miejscowy przewodnik zaprasza nas też do swojego domu – typowego afrykańskiego domu, krytego strzechą – zawsze marzyliśmy żeby taki domek odwiedzić 🙂
Niedaleko Janjanbureh, w miejscowości Wassu znajdują się tajemnicze kamienne kręgi – jedna z większych atrakcji turystycznych w Gambii.
W drodze powrotnej na wybrzeże (drugą stroną rzeki) zatrzymujemy się, żeby zobaczyć muzeum niewolnictwa i przeprawiamy się też łódką na wyspę Kunta Kintę. Jest to miejsce, którego zdecydowanie nie powinno się pominąć odwiedzając Gambię – niestety miejscowi bardzo dobrze zdają sobie z tego sprawę i ceny są mocno zawyżone.
Największym przeżyciem podczas całej, prawie 3-tygodniowej wyprawy po Gambii i Senegalu była przeprawa na drugą stronę rzeki, z Barry do Banjulu. Jak się okazało, spóźniliśmy się na prom, więc jedyną opcją dostania się do Brufutu było skorzystanie z łódki. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy zorientowaliśmy się, że na pasażerów na łódkę wnoszą na barkach miejscowi chłopacy. Przeżycie naprawdę bardzo ekstremalne, ale nie mieliśmy innego wyjścia.
Na wybrzeżu, nawet nie zwiedzając parków i innych atrakcji, człowiek nigdy się nie nudzi. Niemal zawsze ktoś nam towarzyszy. Jest to albo gromadka dzieci, albo miejscowi chłopacy, którzy chętnie oprowadzają nas po okolicy, zapoznając z lokalnymi zwyczajami. Gambię polecamy wszystkim, a szczególnie tym, którzy chcieliby rozpocząć przygodę z Czarną Afryką. Jest to kraj bardzo przyjazny i bezpieczny. Bez problemu można się dogadać po angielsku. Sami mamy nadzieję, że kiedyś uda nam się tam wrócić…
3 Comments
Wygląda na to, że to sympatyczny i łatwy do zwiedzania kraj. Może kiedyś…. 😉 (jak bilety nadal będą takie tanie 🙂 )
Jadę w tym tygodniu do Gambii i bardzo dziękuję za super podpowiedź!
Zazdrościmy! Miłego wyjazdu i pozdrów od nas Gambię 🙂