W Gambii nigdy nie jesteś sam. Kiedy tylko wychodzimy na spacer, zaraz zjawia się ktoś, kto nam towarzyszy. Dziś nie było pięciu minut, żebyśmy spacerowali sami.
Dziesiątki, jeśli nie setki osób wita się z nami podając rękę i zadając podobną serię pytań: jak mamy na imię, z jakiego kraju, na jak długo przyjechaliśmy i czy nam się podoba w Gambii. Z otrzymanych numerów telefonów, moglibyśmy powoli zacząć tworzyć książkę telefoniczną Gambii. Ludzie są tu naprawdę niesamowici. Tego nie da się opisać, czy pokazać na zdjęciach! To trzeba przeżyć, doświadczyć samemu. Ludzie są niezwykle pomocni. Kiedy tylko mamy jakiś problem wystarczy kogoś zapytać i już problem się rozwiązuje. Dziś chcieliśmy kupić banany, jednak nie mogliśmy ich znaleźć nigdzie w okolicy. Zapytaliśmy jakiegoś chłopaka na ulicy – przeszedł z nami pół wioski, żeby znaleźć banany i dodatkowo wynegocjował nam rewelacyjną cenę. Takich ludzi jak w Gambii, nie spotkaliśmy nigdzie indziej na świecie. Nie na darmo Gambię nazywa się Uśmiechniętym Wybrzeżem Afryki.
Dziś zaproszeni jesteśmy na lunch do domu Lamina. Jesteśmy umówieni na godzinę 14, więc robimy sobie dzień relaksu i udajemy na spacer po plaży. Krajobrazy są przepiękne – wzdłuż plaży rosną palmy i baobaby. Stroje pracujących na wybrzeżu kobiet i stojące co kawałek łódki sprawiają, że wybrzeże jest niezwykle kolorowe. Plaża tętni życiem. Moglibyśmy tu spędzić cały dzień…
Po południu idziemy do domu Lamina. Wita nas jego pięknie ubrana żona i reszta rodziny – babcia, dzieci, dzieci sąsiadów. Lamin mieszka bardzo skromnie. Pokazuje nam swój dom i ogród. Dom składa się z dwóch pokoi – w pierwszym znajduje się stół, kilka foteli i mały czarno-biały telewizor. Trochę śnieży, ale Lamin jest i tak niezwykle dumny z jego posiadania. Kupił go miesiąc temu i teraz pół wioski zbiera się wieczorami u niego. Kuchnia znajduje się w bardzo skromnym pomieszczeniu obok domu, a tak palenisko i kilka garnków. Prysznic cztery ściany z małym wejściem, bez dachu. Żeby się umyć trzeba przynieść wodę i się nią polewać. Toaleta to osłonięte blachą falistą dwa kamienie i dziura między nimi średnicy może 15 cm. Lamin pokazuje nam też swój ogród.
Posiłek przygotowany przez żonę Lamina jest przepyszny. Najlepszy jaki do tej pory jedliśmy w Afryce. Składa się z dobrze przyprawionego, pikantnego ryżu z olejem palmowym i rybą. Porcje są tak duże, że kiedy zobaczyliśmy dwa pierwsze talerze, byliśmy pewni, że to dla naszej czwórki. Po chwili jednak Lamin przyniósł trzeci talerz. Musimy przyznać, że żona Lamina jest doskonałą kucharką. Zastanawiamy się, czy powinniśmy zapłacić Laminowi za posiłek, czy go to urazi. Staramy się delikatnie podpytać. Lamin nie chce na nas nic wymuszać, delikatnie sugeruje jednak, że bardzo cieszyłby się z ryżu. Worek ryżu – 50 kg, kosztuje 1500 dalasi (ok. 150 zł), starcza dla całej rodziny na miesiąc. Pytamy Lamina ile zarabia miesięcznie. Mówi, że kiedy pracuje, to zarabia około 2200-2500 dalasi – przekładając na złotówki – Lamin miesięcznie zarabia około 250 zł! Postanawiamy, że dziś damy mu skromne wynagrodzenie za posiłek, a na koniec naszego pobytu kupimy w podziękowaniu worek ryżu.
Spacerując ulicą spotykamy chłopaka, który mówi że zarabia 60 dalasi dziennie (6 zł!!!), z czego za 40 dalasi kosztują go posiłki i dojazd do pracy, 10 daje siostrze, a 10 zostaje dla niego. Chłopak pomaga nam znaleźć banany i towarzyszy nam w dalszej drodze do sklepu. Kupujemy colę dla siebie i dla niego – jest niezwykle szczęśliwy. Odprowadza nas pod sam hotel i żegnając się z nami prosi o kontakt – mówi, że jesteśmy dobrymi ludźmi i następnym razem przyniesie nam banany za darmo. Oddajemy Mu puste butelki po coli, żeby sobie sprzedał i zarobił – ponownie jest przeszczęśliwy…
2 Comments
Monika wspaniała wyprawa! Nie miałam pojęcia , że Gambia to taki piękny i pełen radosnych ludzi kraj. Cieszę się z tych wiadomości i będę na bieżąco śledzić twoją wędrówkę poprzez ten kraj. Pozdrowienia od całej rodzinki
Jacy wspaniali ludzie… Jak patrzę na Wasze zdjęcia (swoją drogą niektóre są wprost przepiękne), to automatycznie się uśmiecham
Nie znałam wcześniej określenia „uśmiechnięte wybrzeże Afryki”, ale teraz mam wielką ochotę spróbować tego na własnej skórze! 