Po Pradze, którą odwiedziliśmy wiosną, przyszedł czas na kolejne miasta. Czeski Krumlov, w którym mieliśmy w planach zawitać podczas poprzedniej wizyty u naszych czeskich sąsiadów. Wtedy niestety z powodu zagrożenia powodziowego musieliśmy skrócić wyjazd. Teraz przyszedł czas, żeby nadrobić zaległości. Oprócz Krumlova, zawitaliśmy w Ceskich Budejovicach i krainie o bajkowo brzmiącej nazwie – Czeskim Raju.
Do Ceskiego Krumlova udajemy się prosto z Bratysławy. Niestety z powodu braku austriackiej winiety i opon zimowych, które są konieczne, żeby poruszać się po austriackich drogach od listopada, a ich brak może przyczynić się do odciążenia naszego portfela o kilkadziesiąt euro, czego niekoniecznie byśmy chcieli, wybieramy trasę dłuższą przez Czechy. Tracimy przez to sporo czasu i nadrabiamy kilometry, ale za to nasz portfel pozostaje odpowiedniej grubości. Do Krumlova docieramy późnym wieczorem. Na szczęście nocleg w bliskim położeniu starówki zarezerwowaliśmy już poprzedniego dnia. Jesteśmy już tak padnięci, że zwiedzanie miasta ograniczamy do wypadu do pobliskiego marketu w celu zaopatrzenia się w wino. Nie mieliśmy pojęcia, że istnieje tak wiele rodzajów czeskiego wina. Ponoć najlepsze jest białe. (Nam smakowało na tyle, że następnego dnia, zrobiliśmy małe zapasy – wtajemniczeni wiedzą po co nam tyle wina 🙂 ).
Rano ruszamy na spacer po urokliwej starówce Krumlova, który podobno jest drugim po Pradze najchętniej odwiedzanym przez turystów miastem. Jesteśmy w stanie w to uwierzyć, bo na uliczkach panuje naprawdę spory tłok. Mimo, że sezon turystyczny dawno się skończył, to ciężko jest nawet zrobić zdjęcie, na którym w kadrze nie załapią się wycieczkowe grupy. Mimo, że tego typu miejsca zazwyczaj wolimy omijać szerokim łukiem, tutaj zatrzymujemy się na chwilę. Nasz przedpołudniowy spacer kończymy wejściem na zamkową wieżę, do której prowadzą 162 stopnie. Stąd, z wysokości 72 metrów rozciąga się widok na panoramę okolicy. Bilet wstępu na wieżę kosztuje 50 koron, a studencki 30 koron. Aktualny cennik znajdziecie tu. Mimo, że Paulina posiada międzynarodową legitymację studencką ISIC, Pani w okienku kasy skrupulatnie sprawdza datę urodzenia. Zniżka obowiązuje tylko do 26 roku życia. Ten Paulina niestety dawno ma już za sobą – nie pozostaje nam więc nic innego jak kupienie dwóch normalnych biletów. Czeski Krumlov to miasteczko niewątpliwie klimatyczne i ciekawe. Odstraszyć może jedynie ilość zagranicznych turystów.
W południe ruszamy w kierunku Ceskich Budziejowic. Po kilkudziesięcio minutowym przejeździe docieramy do samego serca największego w tym rejonie miasta. Słynie ono z tego, że było celem wędrówki postaci literackiej Wojaka Szwejka oraz z miejscowego browaru wytwarzającego znane piwo Budweiser. Po dotarciu na główny plac miasta Namesti Premysla Otakara II, mamy wrażenie że miasto wymarło. W przeciwieństwie do Krumlova nie ma tutaj tłumów zwiedzających. Centrum miasta mamy wyłącznie do naszej dyspozycji 🙂 Nie spędzamy jednak tutaj zbyt dużo czasu, a zwiedzanie miasta ograniczamy do głównego placu (największego w Czechach), na którym znajduję się Fontanna Samsona (Samsonova kasna). Plac otoczony jest przez 48 podcienionych kamienic oraz mieszczący się przy nich niebiesko – biały ratusz z trzema wieżyczkami w renesansowym stylu. W Czeskich Budziejowicach spędzamy chwilę i ruszamy w kierunku północnym by na wieczór dojechać w okolice Czeskiego Raju.
Noc spędzamy w miejscowości Vysoke nad Jizerou w pensjonacie, który zarezerwowaliśmy z wyprzedzeniem. Samo znalezienie naszej kwatery okazało się nie lada wyzwaniem, gdyż jedyne dane jakie mieliśmy, to nazwa pensjonatu i nazwa miejscowości. Ulicy i numery brak. Sam budynek także nie posiadał żadnej tabliczki informacyjnej czy numerycznej. Po dłuższej chwili i konsultacjach z miejscową ludnością udaje się nam namierzyć poszukiwany adres.
Na drugi dzień z samego rana ruszamy pod Zamek Trosky (Trosky Hrad). Jednak po dotarciu na miejsce zamiast malowniczo położonej średniowiecznej budowli, naszym oczom ukazuje się….. mgła, która towarzyszyła nam już od wyjazdu z pensjonatu. Jest tak gęsta, że nie jesteśmy nawet pewni, czy dojechaliśmy w odpowiednie miejsce. Zza mgły prześwituje jedynie słaby kontur zamku. Niestety możliwość dokładniejszego obejżenia zamku musimy przełożyć na inny wypad, ponieważ mgła do południa nie dała za wygraną i cały czas ograniczała widoczność do kilkunastu metrów.
Trochę rozczarowani, jedziemy do położonego nieopodal zamku Hruba Skala, skąd rozpoczyna się szlak do Skalnego Miasta. Pozostawiamy auto na przyzamkowym parkingu (oczywiście nie obyło się bez symbolicznej opłaty) i ruszamy do skalnego labiryntu. Spacer po tej okolicy zajmuję nam więcej czasu niż zwiedzanie Czeskiego Krumlova i Czeskich Budziejowic razem wziętych. Takie miejsca lubimy najbardziej, zwłaszcza że na szlaku jesteśmy praktycznie sami. Skalne formacje robią na nas duże wrażenie, a opadająca mgła podkreśla tajemniczą atmosferę tego miejsca. Po kilku godzinach pieszej wycieczki docieramy do samochodu i ruszamy w drogę powrotną do domu, przekonani że jeszcze do Czeskiego raju kiedyś wrócimy.
6 Comments
Fotografie świetnie oddają klimat miejsc! W Skalnym Mieście byłam w zeszłym roku i z tego co widzę pogodę mieliśmy podobną… Ale nawet we mgle jest pięknie 🙂
Skąd ja znam tego typu alkoholowe zakupy? 😉 heh chyba z autopsji, biorąc pod uwagę, że z Bałkanów ale także Czech i Słowacji zawsze zwozimy spore zapasy trunków wszelakich 😉
Na Południu Czech widać nawet gdzie nie gdzie winnice 😉
W Czeskich Teplicach jest też ładne skalne miasto 🙂
Urokliwe uliczki, pięknie się to prezentuje na zdjęciach.
Spodobał nam się tekst o Czechach oraz zawartość całego bloga. Bardzo ładne zdjecia. w pełni podzielamy wasza pasję podrózowania. Tez jesteśmy od nich uzależnieni 🙂 Zapraszamy na nasza stronkę https://www.facebook.com/pojechanicom Mozecie tam zobaczyc zdjecia z naszych wyjazdów 🙂