Drogi w Albanii

Albania jest pięknym i bardzo przyjaznym krajem (także dla naszych portfeli), jednak przemieszczanie się po kraju samochodem do łatwych nie należy. Spowodowane jest to bardzo złym stanem dróg i kulturą jazdy albańskich kierowców, którzy swoimi mercedesami jeżdżą jak szaleni, często ścinając zakręty. Dwukrotnie zdarzyło nam się, że cudem uniknęliśmy wypadku.Raz udało nam się w ostatniej chwili odbić, kiedyś ścinające zakręt auto jechało wprost na nas. Za drugim razem, auto które jechało z naprzeciwka z bardzo dużą prędkością aż wyleciało z drogi. Widzieliśmy tylko tabun kurzu spod kół mknącego poboczem samochodu.

DSC_0784W Albanii  można wyróżnić dwa rodzaje dziur – dziury wklęsłe i dziury wypukłe. Bardzo często zdarzają się także „chwilowe niedobory asfaltu”, które wyglądają mniej więcej tak – że jedziemy ładną asfaltową drogą i nagle na odcinku kilku – kilkunastu metrów urywa się asfalt, po czym znów, jakby nigdy nic asfalt wraca.

Dziurawe drogi rekompensowały nam malownicze widoki, drogi wiodące przez gaje oliwne, czy też wzdłuż pięknego albańskiego wybrzeża. Mijane co jakiś czas wozy ciągnięte przez osiołki były dla nas po przejeździe przez Rumunię i Bułgarię całkiem normalnym widokiem. Jednak tylko w Albanii spotkaliśmy auto jadące na autostradzie pod prąd. Tu przepisy drogowe są tylko umowne, a każdy interpretuje je według własnych potrzeb.

Najbardziej zdziwił nas stan głównej drogi wiodącej do granicy z Macedonią. Droga wyznaczona była przez rozsypane wzdłuż wybrzeża Jeziora Ochrydzkiego głazy. O asfalcie można było tylko pomarzyć – jedyne co widzieliśmy to chmury unoszącego się spod kół innych samochodów kurzu.

Czasami droga prowadzi donikąd – wtedy przydaje się pomoc miejscowych, którzy bardzo chętnie jej udzielają – mimo że ani my nie znamy albańskiego, ani oni angielskiego – o polskim nie wspominając.

Nie radzimy jeździć po Albanii po zmroku. Drogi są bowiem nieoświetlone, a albańscy kierowcy rzadko robią użytek ze świateł mijania. My odczuliśmy to na własnej skórze w pierwszy dzień naszego pobytu w Albanii. Zamiast zostać w Gjirokastrze na noc, postanowiliśmy nadrobić jeszcze trochę kilometrów do wybrzeża i złapać nocleg gdzieś na trasie. Trasa wzdłuż której nie mijaliśmy praktycznie żadnej miejscowości, wiodła przez wąskie, górskie drogi. Zaczynało się już ściemniać, a miejsca na nocleg na horyzoncie brak. Chcąc nie chcąc musieliśmy dojechać do Sarandy, jednak ta część trasy, którą jechaliśmy po zmroku nie była łatwa. Szybko zaczęliśmy żałować, że nie zostaliśmy na noc w Gjirokastrze.

Może zainteresują Cię inne wpisy?

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco!

3 Comments

  1. Mariusz pisze:

    Z tymi drogami, to faktycznie przygoda. My jesteśmy świeżo po powrocie z Albanii. Niesamowity kraj, który zmienia się tak dynamicznie, z upływem czasu i pór roku, że prawie każdy wyjazd jest inny od innego i obfituje w inne doświadczenia (często różne od poprzednich). Przy takim tempie za kilka lat będzie to stolica turystyczna. Pozdrawiam

  2. tomek729 pisze:

    Albania faktycznie idzie ostro do przodu. W 2013 zaczęły nawet pojawiać się pierwsze wczasy lotnicze. Relacje są zawsze pozytywne. Sam mam w planach wyprawę autem, ale łącznie z Chorwacją i Czarnogórą to pasowałoby się wybrać na jakieś trzy tygodnie 😉

  3. balkanyrudej pisze:

    Oj tam „chwilowe braki asfaltu” a Albanii to nic nowego 😉 Ale i tak porównując to, co było rok temu, z tym co zastaliśmy w tym roku, to jest niebo a ziemia. Na autostradzie nie ma wyrw w jezdni, w które jeśli by się wpadło z prędkością 100km/h skończyłoby się kompletną awarią samochodu.
    To, że kierowcy jeżdżą jak jeżdżą? Po pierwsze uczą się tego od Włochów, po drugie dopiero od niedawna Albańczycy w ogóle mogą mieć własne samochody i prawo jazdy.
    Droga wzdłuż Ochrydu nie zmieniła się nic od zeszłego roku (jechaliśmy tamtędy w 2012 i 2013), niby coś remontują ale idzie im to wyjątkowo opornie.
    Co do jeżdżenia po zmroku, a raczej nie jeżdżenia po zmroku, podpisuję się obiema rękami, nogami i głową. Jechaliśmy raz, kosztowało nas to dużo nerwów, nigdy więcej 😉

Leave a Reply

Translate »

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco!

rogalin