Nasze portfele z radością opuszczają Grecję i wkraczają na teren zabunkrowanej Albanii. Mimo, że większość trasy przebiega wybrzeżem, co równoznaczne jest z wyższymi, niż w pozostałej części kraju cenami. W końcu fundujemy sobie porządną kolację.
Tym razem jest droższa niż, podczas naszej poprzedniej wizyty w Albanii, gdzie za obiad dla 4 osób razem z piwem i napiwkiem zapłaciliśmy 6 EUR, ale za to też poszaleliśmy trochę bardziej w wyborze dań. Jedno danie kosztuje od 100 do 300 leków (100 leków = 3 zł). Zamawiamy kolorowy mix, bo wszystkiego by się chciało spróbować. Za obiad (na wybrzeżu) nie płaciliśmy zazwyczaj więcej niż 400 leków od osoby. Piwo w sklepie kosztuje 80-100 leków. W Albanii zajadamy się też najtańszymi na całych Bałkanach burkami, które tutaj nazywają się byrek. Można je kupić w każdej piekarni. Kosztują 40-50 leków. Do wyboru byrek z mięsem, serem albo szpinakiem. Za noclegi płaciliśmy 8-10 EUR, wszędzie mieliśmy dostęp do Internetu i parking. Z Internetem nie ma w Albanii najmniejszego problemu, można się połączyć w prawie każdej knajpce czy stacji benzynowej. Litr benzyny bezołowiowej kosztuje 180 leków. Tyle na temat cen i jedzenia.
Albania słynna jest przede wszystkim z wszechobecnych mercedesów i bunkrów. Mercedesy stanowią jakieś 80% wszystkich pojazdów w tym kraju. Można zobaczyć szeroki przekrój modeli, od tych najstarszych, które przeżywają na albańskich drogach swoje trzecie życie, po najnowsze i najbardziej luksusowe. Albańczycy twierdzą, że tylko mercedesy są w stanie przetrwać na ich drogach. Są nie do zajechania, niezawodne.
Drugim nieodzownym elementem krajobrazu Albanii są bunkry. Tysiące bunkrów – mniejszych i większych. Wyrastają jak grzyby po deszczu – tak też wyglądają. Są wszędzie. Na polu, plaży, podwórku, przy drodze czy szkole – dosłownie wszędzie. Skąd wzięły się bunkry? Są one pozostałością po rządach Envera Hodży, który obsesyjnie obawiał się ataku na swój kraj. Kazał ich wybudować około 700 tysięcy. Bunkry pokryły cały kraj i są praktycznie niezniszczalne. Hodża zadbał o to. Kazał zamknąć ich projektanta i ostrzelać bunkier, żeby sprawdzić jego wytrzymałość. Albańczycy musieli więc przyzwyczaić się do nich i nauczyć się z nimi żyć. Dziś bunkry często służą jako spiżarnie, graciarnie, albo nawet są przerabiane na knajpy czy restauracje. Stanowią niewątpliwie jedną z większych atrakcji turystycznych kraju, sprzedawaną także w zminiaturyzowanej wersji. Można sobie więc kupić np. bunkier-popielniczkę.