Po poranku spędzonym w Braszowie i Branie ruszyliśmy w stronę najsłynniejszej drogi w Rumuni zwanej szosą Transfogarską. Przebiega ona przez najwyższe pasmo górskie w tym kraju – góry Fagaraskie i łączy Transylwanię z Wołoszczyzną. Powstała ona na polecenie rumuńskiego przywódcy Ceausescu w latach 1970 – 1974 i wznosi się na wysokość 2034m n.p.m. Podjazd trasą rozpoczęliśmy od strony północnej. Początkowo droga pnie się pod górę stosunkowo łagodnie, jednak po paru kilometrach robi się bardziej ciekawie i emocjonująco. Serpentyny stają się bardziej ostre, a zakręty pozbawione są praktycznie zabezpieczeń. Sam podjazd na szczyt drogi zajmuję nam sporo czasu i to nie ze względu na ograniczenie prędkości do 40km/h, tylko dlatego, że co kilkaset metrów przystajemy na kolejną sesję fotograficzną niesamowitego widoku jaki rozpościera się pod nami. Wraz z wysokością spada temperatura. Gdy dojeżdżamy do szczytu napotykamy zalegający na poboczu śnieg, a droga staje się naprawdę śliska. Właśnie zrozumieliśmy, dlaczego trasa jest zamknięta zimą i wczesną wiosną. Zdecydowanie nie polecamy wybrać się tam tak jak my – w krótkich spodenkach 😉 Po przejechaniu najdłuższego w Rumuni tunelu (884m), rozpoczynamy zjazd w dół. Od strony południowej trasa nie prezentuje się już tak spektakularnie, dlatego bez zbędnych postojów szybko połykamy kilometry ku zaporze na rzece Ardżesz.
W pewnym momencie napotykamy na korek drogowy, w którym stoi kilkanaście aut. Postanawiamy dowiedzieć się co się stało. Pozostawimy auto na drodze i po małym spacerze naszym oczom ukazuje się wielka wyrwa w drodze która powstała na skutek nawałnicy jaka przeszła przez ten region zaledwie kilka godzin wcześniej. Na miejscu były już wszystkie służby próbujące przywrócić normalny ruch, lecz z różnych źródeł dowiadujemy się, że nasz postój może potrwać nawet kilka godzin, a jedyną alternatywą dla dalszej jazdy jest powrót przez góry i nadrobienie ponad 200km. Nie pozostało nam nic innego jak czekanie na udrożnienie tego fragmentu trasy. Na szczęście służby w miarę szybko, chociaż prowizorycznie uporały się z brakiem asfaltu i powoli mogliśmy ruszyć przez rwący nurt wody, która spływała z gór cały czas podmywając grunt pod naszymi kołami. Mieliśmy wrażenie, że zaraz wleje się ona nam do auta. Od tego momentu, co kilkanaście metrów spotykamy różnego rodzaju przeszkody na drodze, takie jak powalone konary drzew oraz zmyte z górskich stoków kamienie i głazy. Naprawdę musieliśmy uważać, by nie spotkać się z nimi bliżej.
Po dotarciu do wysokiej na 160m tamy robimy krótki postój i ruszamy dalej w kierunku zamku Poienari siedziby dawnego władcy tych regionów Włada Palownika pierwowzoru Drakuli. Niestety z powodu późnej godziny odwiedzenie twierdzy pozostawiamy na kolejny dzień i szukamy noclegu w najbliższej okolicy.
Po odwiedzeniu kilku pensjonatów udaje się w końcu nam zatrzymać w prywatnej kwaterze. Wybraliśmy najtańszą i zarazem najlepszą – 20RON od osoby. Dodatkowo, będąc w trzy osoby mogliśmy zająć dwa pokoje, co było dla nas sporym zaskoczeniem. Tym bardziej, że pokoje były ogromne i zmieścilibyśmy się w jednym. Domek znajduje się przy samej trasie w wiosce Capataneni, Arefu w okolicach Curtea de Arges (numer telefonu do przemiłej właścicielki +40 0741505824, facebook). Gdy weszliśmy do pokoju zostawić nasz bagaż, podszedł do nas młodszy syn właścicielki, dziesięcioletni Emanuel i oprowadził nas po przydomowym ogrodzie chcąc nam pokazać swoje króliki oraz pozostały zwierzyniec. Mały był tak sympatyczny, że wracając z kolacji postanowiliśmy sprezentować Mu symboliczną czekoladę. Gdy weszliśmy do domu i wręczyliśmy nasz prezent Emanuelowi, nasza gospodyni czekała już na nas w kuchni z ciastem, mówiąc że
miała wczoraj urodziny i z tej okazji zaprasza nas na mały poczęstunek. Było to dla nas ogromnym zaskoczeniem. Po krótkiej chwili oprócz przepysznego ciasta, na stole pojawiły się także lokalne trunki wyrabiane w domowy sposób takie jak Tujka, likier oraz pyszny sok z pomarańczy. Wieczór spędziliśmy na miłej rozmowie w towarzystwie naszej gospodyni oraz jej synów Vlada i Emanuela. Tak się z nimi zaprzyjaźniliśmy, że Paulina dostała nawet od Emanuela własnoręcznie zrobioną laurkę. Kiedy wstaliśmy następnego dnia rano, w kuchni już czekała na nas kawa. Chcieliśmy się odwdzięczyć za tak niesamowitą gościnność, więc kupiliśmy drobny upominek dla właścicielki. Podziękowaliśmy jej za wszystko, a ona mówi, że to ona dziękuje, że u niej gościliśmy i wręcza nam butelkę Tujki i słoik konfitury na drogę. Ta niesamowita gościnność bardzo pozytywnie nas zaskoczyła. Chwile spędzone podczas naszego przejazdu trasą trnasfagaraską na pewno będziemy długo wspominać, nie tylko ze względu na przepiękne widoki i przyrodę, ale też ze względu na niesamowitych ludzi jakich spotkaliśmy. Wszystkim, którzy w przyszłości będą podróżować tą samą trasą i będą szukać noclegu w okolicach twierdzy Poinari, gorąco polecamy zatrzymanie się u goszczącej nas rodziny. Kwatera znajduje się jakiś 1-2 km od wejścia do twierdzy. Ci którzy się na to zdecydują na pewno spędzą miłe chwile i poczują słyną rumuńską gościnność.
13 Comments
Świetny wpis, tak mnie zachęcił, że wczoraj zaczęłam planować wizytę w Rumunii 🙂 I jeśli będę w okolicy to koniecznie pojadę do tych gospodarzy 🙂
Polecamy!
Dziękuję za ten wpis. Byliśmy w tym roku właśnie u tych gospodarzy dzięki Twojemu wpisowi. Było naprawdę super. Jest tam bardzo czysto. Przy tym niesamowicie gościnni i sympatyczni są ci ludzie. Polecam serdecznie. Chcielibyśmy pojechać tam jeszcze zima bo podobno jest tam bajkowo.
Gdyby jeszcze ktos napisal, w jakim jezyku tak sprawnie dogadywali sie przy stole, byloby wspaniale. No bo chyba nie po rumunsku ??? Przejezdzalem w tym roku przez Rumunie. Zreszta niedaleko. Trasa Pitesti – Sibiu. W przyszlym roku planuje przejazd Trasa Transfogarska.
A w Rumuni bardzo nam sie podobalo.
Zaskoczyła mnie ta trasa. Lubię takie drogi i będę musiał umieścić te rejony w przyszłych planach wakacyjnych.
Aktualny jest ten nocleg? szukałem dokładnej lokalizacji i ….nie mogę znaleźć pomożecie?
Cześć, z tego co się orientujemy, to aktualny. Tutaj facebook właścicielki – możesz napisać. My też to zrobimy. https://www.facebook.com/profile.php?id=100007624995210&fref=ts
Dzięki serdecznie za pomoc. Pozdrawiam 🙂
Witamy ponownie. Kontaktowaliśmy się wczoraj z właścicielką. Podany numer telefonu jest aktualny, więc śmiało możesz dzwonić, czy napisać smsa 🙂 +40 0741505824
Mam nadzieję że kiedyś się spotkamy 🙂 Zaczynamy dopiero w lipcu, jak na razie zbieramy ekipę ( obecnie 5 osób na 110% gotowa do wyjazdu, reszta mile widziana)
Jeszcze jedno pytanko: kontakt tylko w j. rumuńskim ,angielskim ?
Pozdrawiam
Jarosław
Kibicujemy Wam! My komunikowaliśmy się po angielsku, ale na miejscu i bez żadnego języka się dogadasz. Ciężko to opisać, ale tak to działa – chcieć to móc 😉
Jeszcze raz dzięki, jesteśmy gotowi na wszelkie ewentualności 😀
Pozdrawiam
Jarek
[…] Poenari, trafiliśmy na nocleg do domu Violetty i jej synów Vlada i Emanuela? Pisaliśmy o tym tutaj. Violetta swoją gościnnością i serdecznością sprawiła, że nasza podróż po Rumunii była […]